piątek, 14 sierpnia 2015

Część pierwsza - Przed Złem

W naszym wszechświecie jest od dziesięciu do dwunastu milionów galaktyk. W każdej z nich około sto miliardów gwiazd. Wokół nich pojedyncze planety, krążące niczym zrzucone ze stołu okruchy chleba. Na świecie jest siedem miliardów ludzi. Na świecie żyję już od sześciu tysięcy dwustu czterdziestu czterech dni. Przeżyłem tysiąc sto dwadzieścia dwie noce. A ciągle marzę, aby ta jedna się nie skończyła.
Leżę na plecach z papierosem w ustach. Obok mnie leży wczorajsza gazeta, niedbale rzucony telefon komórkowy, Charlotte i Lou.
- Pierdolone spadające gwiazdy - mruczy Charlotte. - Tyle życzeń i żadne się nie spełniło
- Moim marzeniem było, abyś w końcu zamilkła. Chciałbym w spokoju pooglądać pierdolone spadające gwiazdy - odpowiada Luis, wyrywając mi papierosa z ust, a właściwie wypalony pet. - Cholera, Ralph, co z tobą nie tak? Po cholerę trzymasz w ustach na wpół wypalonego ćmika?
Wstaję z trawy.
- To może być milion metafor. To takie carpe diem. Żyjesz, a później buch, nie ma cię. Zanim zdążysz się pożegnać, umierasz, zasypiasz, zapadasz się.
Na świecie istnieje tysiące przyjaźni zawartych pod granatowym niebem. Miliony wulgaryzmów. Setki tysięcy matek, nadużywających zwrotów typu ,,psia kość''. Ale żadna nie była matką Ralpha. Jego matka stanowiła typ nadopiekuńczej kobiety o grupie krwi RH-. I te rozmyślania uzmysłowiły mi, że czas najwyższy wracać, zanim się obudzi.
- Rzucam palenie - mówię.
- Gówno prawda - odpowiada Charlotte. W głowię przyznaję jej rację. Żeby rzucić coś, co przytrzymuje cię przy życiu, potrzebna jest odwaga i motywacja. Nie posiadam ani jednego, ani drugiego. Brak odwagi wynika z faktu, że bez palenia nie widzę sensu w porannym wstawaniu. A motywacji od zawsze mi brakowało. Czekam na punkt zwrotny w moim życiu - bo chcę być dobrym człowiekiem, ale brakuje mi zapalnika, który uruchomi ciąg wydarzeń. Kiedyś rzucę palenie, picie alkoholu, wyśmiewanie się z cudzych brwi. Kiedyś będę działał w wolontariacie, pomagał babciom przejść przez ulicę. Kiedyś było krainą, osadzoną w czasie przyszłym, było krainą coraz to bardziej oddalającą się od niego, wraz z wiekiem. Można było z łatwością naszkicować jego wykres, pojedynczą, cienką linię oddalającą się od osi bliskości do bycia dobrym człowiekiem.
- Lecę - szepczę. - Zobaczymy się jutro, mam nadzieję. Szykuje się parę godzin jazdy.
Nastaje cisza. Lou próbuje ożywić ustami martwego peta. Charlotte odpisuje coś na komórce. Odchodzę, a nikt tego nie zauważa.

3 komentarze:

  1. wiesz, że mi się podoba, czekam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytam wieczorem, zaklepuję miejsce.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na zwiastun (+ kilka informacji) i prolog. Ona - nastolatka z dorosłymi problemami i on - dorosły mężczyzna z nastoletnią córką. Między nimi nic nie miało prawa się wydarzyć:
    sie-nie-zdarza.blogspot.com

    Albo na mojego drugiego bloga o zupełnie innej tematyce niż ten pierwszy. Zapraszam na legendę o wojnie, bólu, miłości i nadziei w niemożliwe... w to, że można obudzić serce, które już dawno skamieniało:
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    PS. Wybacz spam w nieodpowiednim miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam wrócić wieczorem i to tydzień temu. Przepraszam, ale życie zweryfikowało moje plany, dlatego docieram dopiero teraz. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz ;-)

      Piękne, bo niby nie dzieje się nic złego, a jednak niepokój jest wyczuwalny podczas czytania. Podoba mi się jak przedstawiłaś głównego bohatera, tak nietypowo i podobały mi się wulgaryzmy, które tutaj wyjątkowo pasowały. I chyba nadużywam zwrotu "podobało mi się", a więc dla odmiany teraz napiszę co mi się nie podobało. Z początku nie wiedziałam, że w te gwiazdy patrzą trzy osoby i to mogłabyś zaznaczyć już na początku, bo trochę trwało zanim to ogarnęłam (chyba jestem głupia, albo może godzina już taka, że łóżko wzywa). Raz albo dwa pomyliłaś narratora, bo piszesz z perspektywy Ralpha, a po chwili było, że coś nie oddala się "ode mnie", a "od niego" (no chyba, że ja coś pomyliłam i źle doczytałam, ale lepiej sprawdź, bo sprawdzić przecież nie zaszkodzi).
      Pozdrawiam.

      Usuń